PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=109349}
6,0 4
oceny
6,0 10 1 4

Le Carnaval des barbouzes
powrót do forum filmu Le Carnaval des barbouzes

Pierwszy raz spotykam się z tego typu projektem i w sumie muszę, powiedzieć, że potencjał nie został wykorzystany aż tak, jakbym siebie tego życzył Z drugiej strony, suma summarum otrzymujemy przekrojową pozycję obrazującą doskonale jaki klimat, oraz jaki poziom miało z reguły to kino… Należy tu może zaznaczyć, że poprzez euro-spy rozumiem kino szpiegowsko-sensacyjne, które powstawało w Niemczech, Włoszech, Francji, Hiszpanii oraz Wielkiej Brytanii, nierzadko z epizodami kręconymi na Bliskim Wschodzie i w Afryce, czy w innych egzotycznych sceneriach. Przyjęło się tak mówić o kinie szpiegowskim, w późniejszych latach nieco imitujących przygody James’a Bonda. Bohaterami z reguły byli szpiedzy, ale czasem też i „zwykli” policyjni śledczy, prywatni detektywi czy dziennikarze, lub wręcz przypadkowo wplątane w intrygę postaci. Stąd też euro-spy i eur-crime to pojęcia nierzadko używane naprzemiennie, gdyż ich wspólnym mianownikiem nie musiała być obecność szpiegów. Rzecz w tym, że były to filmy stawiające na akcję, mnogość lokacji, dość rozbudowaną siatkę przestępczą o zbrodniczych planach zakrojonych na absurdalnie szeroką skalę. Można by też mówić o filmach ze szpiegami „euro spy”, a o tych z policjantami itp. – „euro crime”… to drugie pojęcie jednocześnie zazębia się z niemieckimi filmami Krimi oraz późniejszymi włoskimi Poliziotteschi… choć akurat te ostatnie są utrzymane w znacznie poważniejszym tonie. Również francuskie, poważne kino kryminalne należało by oddzielić od omawianych pozycji grubą kreską. Kino z pod z pod znaku euro spy i euro-crime jest natomiast raczej lekkie i świadomie naiwne, obfituje w urocze wręcz mordobicia i strzelaniny, piękne kobiety, dzielnych herosów i demonicznych czarnych charakterów. Kolejną charakterystyczną cechą tego rodzaju kina jest fakt, iż większość tych produkcji, to koprodukcje z wcześniej wymienionych krajów, z międzynarodową obsadą, co wiąże się również z umiejscowieniem akcji, podobnie jak w przypadku przygód Bonda – wielu krajach a często i na wielu kontynentach.

Omawiany film składa się z trzech nowelek, oraz czwartej, spinającej ją klamrą. Ta ostatnia najbardziej odbiega od konwekcji, gdyż mogłaby równie dobrze służyć za wstęp do antologii grozy, albo jeszcze co innego. Jest zgrabnie nakręcona i pomysł jest fajny. 6/10.
Pierwsza z „właściwych nowel” (Wiedeń) wypada ciekawie, bohater Stewarta Grangera doskonale wpisuje konwencję, stanowi bowiem typowego agenta (choć jest, o ile dobrze wiem, raczej detektywem, albo ex-kimś tam) z tego rodzaju filmów: elegancki, charyzmatyczny, pewny siebie, cyniczny, uśmiechnięty, uwodzicielski, przebiegły i świetnie posługujący się zarówno bronią, jak i pięściami. Jest sprawa morderstwa, którą musi rozwikłać, są piękne kobiety i czarne charaktery. Fajnie się to ogląda. Wszystko gra jak należy, na koniec żarcik, nic dodać nic ująć. 6/10
Druga nowela (Rzym) jest najsłabszym punktem tej produkcji. Jest zwyczajnie przeszarżowana i prezentuje kino euro-spy w swoim najbardziej infantylnym wcieleniu. Fabuła jest skrajnie idiotyczna i przesadnie zakręcona, końcowy plot twist zdaje się nie mieć żadnego sensu, a film składa się praktycznie z samych pościgów, strzelanin i mordobić. Wszystko jest chaotyczne, a antagoniści są przerysowani do granic absurdu i przypominają bardziej Trójkę Drombo, niżeli Dr’a No. Może miało to być zabawne, ale wyszło raczej jako dobre tło do prasowania, niż coś przykuwającego uwagę. Co ciekawe w rolę agenta wciela się tu … Pierre „Winnetou” Brice. I wypada również średnio. O ironio, to jedyna nowelka, w której bohater fatycznie jest szpiegiem / agentem. 4/10
Trzecia nowelka (San Franciso / Rio) opowiada o kalifornijskim policjancie (stworzony do takich ról Lex Barker), który za sprawą ciał kilku pięknych kobiet na plaży trafia na trop spisku mającego na celu likwidację prezydenta Brazylii. To chyba najlepsza nowelka, z uwagi na najbardziej wyrazistych czarnych charakterów (ach ten czerwony kaptur!), rolę Kinskiego oraz ciekawe lokacje. 6/10

Nie mam pewności, który z reżyserów zajął się którą nowelką, w napisach początkowych wymieniono tylko trzech… Obstawiałbym Roberta Lynna jako reżysera ostatniej nowelki, przypomina ona bowiem nieco jego Mozambique oraz Coast of Skeletons. Ale nie jestem pewien w sumie…

ocenił(a) film na 4
kangur_msc_CM

Super, że wspomniałeś o Kinskim, który jak zawsze sprawdza się świetnie, mimo tego, że rola była malutka. Ciągłe, powolne przecieranie się białą chustą, wykonane w jego charakterystycznym stylu, powolne, opanowane ruchy, to jest to! Generalnie moje odczucia co do filmu są bardzo zbliżone do twoich, z tą różnicą, że lepiej odebrałem pierwszą nowelkę od trzeciej (druga u mnie również najsłabsza).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones